RPP jednak obniżyła stopy
Chociaż wielu ekonomistów radziło bankowi centralnemu, by szybko obciął stopy, mało kto wierzył, że tak się stanie.
Od dziś główna stopa NBP wynosi 5,75 proc. To pierwsza obniżka stóp w Polsce od dwóch i pól roku. Jeszcze w pierwszej połowie 2008 r. RPP dokonała czterech podwyżek stóp.
W ankiecie, jaką „Parkiet” przeprowadził wśród analityków rynkowych przed kilkoma tygodniami, tego, że Rada Polityki Pieniężnej obniży stopy procentowe już na listopadowym posiedzeniu, spodziewały się tylko dwa banki. Zdecydowana większość analityków twierdziła, że szybkie poluzowanie polityki pieniężnej miałoby sens. Wskazywano jednak, że RPP prawdopodobnie uzna, że jest jeszcze za wcześnie nacięcie stóp. Co przekonało radę do dokonania obniżki?
Dlaczego hamujemy?
Dane Głównego Urzędu Statystycznego na temat produkcji przemysłowej w październiku były nieprzyjemnym zaskoczeniem. Wzrost produkcji rok do roku o 0,2 proc. to wynik słaby i znacznie gorszy niż tzw. oczekiwania rynku.
Analitycy wśród przyczyn takiego stanu rzeczy widzą przede wszystkim pierwsze efekty kryzysu finansowego, a konkretniej wpływ spowolnienia gospodarek rozwiniętych krajów Unii Europejskiej, które są przecież naszymi głównymi partnerami handlowymi. Za spowolnienie w przemyśle miałby więc być odpowiedzialny eksport. Jednak czy tak rzeczywiście jest?
Osłabienie eksportu z pewnością ma jakiś wpływ na październikowe wyniki przemysłu, ale w mojej opinii wpływ ten nie jest decydujący. Żeby się o tym przekonać, trzeba przyjrzeć się wynikom, jakie w październiku zanotowały poszczególne działy przemysłu. Największy wzrost odnotowano w produkcji sprzętu i urządzeń radiowych, telewizyjnych i telekomunikacyjnych (ponad 40 proc.). Tak się składa, że dział ten charakteryzuje się największym udziałem eksportu w sprzedaży – w I półroczu udział ten wynosił ponad 80 proc.! Powinien on więc najbardziej ucierpieć, a nie notować największy przyrost sprzedaży.
Opcje pozbawiają inwestorów złudzeń
Strategia uważana przez giełdowych graczy za bezpieczną aż w 78 proc. przypadków kończy się stratą całego zainwestowanego kapitału.
We wrześniu minie piąta rocznica wprowadzenia opcji na GPW. Przez ten czas pieniądze na tym rynku próbowało zarobić 4,77 tys. inwestorów – wynika z danych Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych. Sztuka ta udała się nielicznym, co potwierdza fakt, że 78 proc. opcji wygasło bez wartości.
Takie proporcje obnażają słabość najpopularniejszej strategii stosowanej przez inwestorów, polegającej na otwieraniu długich pozycji bądź to w opcjach kupna, bądź sprzedaży. Choć uważana jest za dużo bardziej bezpieczną, niż wystawianie opcji (otwieranie krótkich pozycji), większość stosujących ją graczy traci cały zainwestowany kapitał. Zmiana taktyki na otwieranie krótkich pozycji nie musiałaby jednak wcale oznaczać poprawy wyników.
Wiara w technologię kontra zdrowy rozsądek
Rozpoczynając samodzielne inwestowanie na rynkach finansowych trzeba zdać sobie sprawę, że znaczna część rynkowych przeciwników to komputery.
Obecnie najsilniejsze maszyny obliczeniowe zaprzęgnięte są do pracy przy niemal każdym elemencie podejmowania decyzji inwestycyjnej. Komputery skutecznie pomagają w budowaniu strategii i modeli ekonomicznych. Skutkiem tego mamy rozbudowaną (na razie głównie na Zachodzie) branżę informatycznego wsparcia podejmowania decyzji inwestycyjnych. W tej grupie znajdziemy pasjonatów, którzy samodzielnie piszą skrypty do popularnych programów analizy technicznej (MetaStock, Tradestation, czy rodzimego Amibrokera).
Czy to dobrze, czy źle, że silne wsparcia są tak blisko?
Około 13 proc. dzieli amerykański S&P 500 od dołków internetowej bessy, stanowiących bardzo silne wsparcie. W początkach czwartkowej sesji było to zaledwie około 7 proc.
Przy obecnej zmienności notowań to bardzo niewiele. Czy z bliskością tak silnej bariery można wiązać nadzieję na odbicie, czy raczej obawiać się jej przełamania, prowadzącego do kolejnej fali ostrej wyprzedaży akcji?
Perspektywa inwestorów giełdowych w ostatnich dniach znów po raz kolejny zaczęła się zmieniać. Do tej pory zdominowana była przez czynniki związane z wydarzeniami w sektorze finansowym na świecie oraz sytuacją na rynku międzybankowym i ich wpływem na kondycję globalnej gospodarki.
Teraz interesuje ich, jak poważne będą kłopoty ekonomiczne i jak bardzo wpłyną one na kondycję spółek. Uwaga inwestorów w mniejszym stopniu skupiała się na obszarach, w których problemy zdążyły się już wcześniej ujawnić (branża finansowa i stery powiązane z rynkiem nieruchomości). Bardziej przywiązywali oni wagę do obszarów, gdzie trudności dopiero teraz zaczynają występować lub mogą ujawnić się i w najbliższym czasie (eksport i przychody amerykańskich spółek z zagranicznych rynków, prognozy wyników za ostatni kwartał i cały 2009 r., szczególnie dla branż, w których oczekiwano poprawy zysków).
Wojna depozytowa nie jest skuteczna
W październiku Polacy wypłacali pieniądze z banków. Nie powstrzymały ich przed tym coraz wyżej oprocentowane oferty.
Wartość depozytów zgromadzonych w polskich bankach zmniejszyła się w październiku o ponad pół miliarda złotych – wynika z danych o podaży pieniądza. Według szacunków „Parkietu”, faktycznie ich wartość spadła o 4,5 mld zł, bowiem znaczna część środków jest denominowana w walutach obcych, wobec których złoty znacznie się osłabił. To największy spadek wartości depozytów od trzech lat. Okazuje się wiec, że wojna banków o pieniądze Polaków nie przynosi oczekiwanych skutków.
Ceny ziemi biją rekordy
Wprawdzie w II kwartale rynek działek budowlanych nieco się uspokoił, ale ceny utrzymują się na rekordowo wysokim poziomie. W szybkim tempie drożeją też grunty rolne.
W ciągu ostatniego roku (do końca czerwca 2008 r.) maksymalne ceny działek budowlanych poszły w górę o 150 proc. w Poznaniu, o 133 proc. w Gdańsku, 70 proc. we Wrocławiu, 59 proc. w Krakowie i o 27 proc. w Warszawie – wyliczyli analitycy portalu ogłoszeniowego Szybko, pl. Wolniejsze wzrosty w przypadku stolicy łatwo zrozumieć, patrząc na ceny gruntów wystawianych na sprzedaż – te dochodzą już do 3,8 tys. zł za metr kwadratowy! Jeszcze rok temu 3 tys. zł stanowiły absolutne maksimum. Średnia cena za metr działki wokół stolicy sięga 1 tys. zł, podczas gdy przed rokiem wynosiła 886 złotych.
Rekordy padają nie tylko w Warszawie. W Krakowie przed rokiem w ogóle nie było ofert działek budowlanych w cenach powyżej 1 tys. zł za metr kwadratowy. Teraz stanowią 6 proc. wszystkich wystawionych na sprzedaż.
Jeszcze pół roku bessy
Krach na rynku ropy naftowej jest warunkiem koniecznym do zakończenia kryzysu w sektorze finansowym. Jego przyczyną jest odpływ kapitału z centrów gospodarczych na surowcowe peryferia.
Dopiero zdjęcie z krajów rozwiniętych rekordowo wysokiego „podatku surowcowego„ pozwoli ten krwotok zatamować
Rozpoczęte w połowie lipca, najsilniejsze od trzech miesięcy, odbicie cen akcji na krajowym rynku rozbudziło nieśmiałe nadzieje na zakończenie bessy. Z pochopnymi decyzjami o powrót na rynek akcji nie należy się jednak nadmiernie spieszyć.
Praca domowa dla rządu
Jak wiadomo, rządy są oceniane przez społeczeństwa podczas wyborów. Jeżeli oczekiwania elektoratu są spełniane, to rządzący nie zmieniają się, jeżeli nie – wybierana jest inna ekipa. Rządzący dobrze wiedzą, że należy reformować gospodarkę.
Czują wszakże również, że zbyt radykalne reformy są niepopularne i grożą utratą władzy w kolejnych wyborach. Rządy stają zatem przed dylematem, jak dalece reformować system, by nie stracić poparcia elektoratu. Elektorat ocenia rządzących subiektywnie i jest pod wpływem rozmaitych manipulacji oraz form marketingu politycznego.