Hossa musi jeszcze zaczekać
Zgodnie z oczekiwaniami sprzed miesiąca dynamiczny wzrost cen akcji wyhamował w okolicach poziomu 1900 pkt dla WIG20. Część znajdujących się w naszym portfelu akcji została sprzedana w wyniku aktywacji pozostawionego zlecenia, część sprzedaliśmy na sesji 15 maja.
Przez ostatnie 2,5 miesiąca zwyżkom towarzyszył gwałtowny wzrost optymizmu. Wydaje się, że osiągnął on na tyle wysoki poziom, że dalszy wzrost kursów stał się bardzo mało prawdopodobny. Jednocześnie napłynęła spora dawka negatywnych informacji, które mogą stać się pożywką do zainicjowania silniejszej korekty trendu wzrostowego. Te informacje to słabsze od oczekiwań wyniki finansowe spółek, dane o spadku sprzedaży detalicznej i produkcji, prognozy wystąpienia recesji oraz napawające największym niepokojem przewidywania kłopotów krajowego budżetu.
Drożeją tylko grunty rolne
Rynek gruntów zachowuje się ostatnio podobnie jak rynek mieszkaniowy. Ruch w interesie jest niewielki, a podaż rośnie, zatem ceny spadają.
Tyle że tu raczej nie ma spektakularnych przecen, przynajmniej jeśli chodzi o mniejsze działki budowlane, którymi najbardziej interesują się indywidualni nabywcy.
– Ceny działek w porównaniu z podobnym okresem ubiegłego roku obniżyły się w granicach od kilku do kilkunastu procent. Mimo niewielkiego zainteresowania nie odnotowuje się dużych spadków cen. Trwa po prostu okres wyczekiwania – ocenia sytuację Marcin Jańczuk z pośredniczącej na rynku nieruchomości firmy Metrohouse.
Taki poziom spadków potwierdzają również dane portalu nieruchomościowego Szybko.pl. Zgodnie z nimi w I kwartale tego roku średnie ceny w Warszawie spadły o 10,7 procent. Ponad 10-proc. spadek zanotowano także w Krakowie. W Gdańsku przecena była wyraźnie większa – niemal 16 procent. Nieco wolniej natomiast malały ceny we Wrocławiu (8,5 proc.) i Poznaniu (ponad 7 proc.). To jednak porównanie z cenami z trzech pierwszych miesięcy ubiegłego roku.
Dobrze zmotywowani
W połowie 2006 r. gruchnęła plotka, że z Domu Maklerskiego Banku Handlowego odchodzą maklerzy obsługujący inwestorów instytucjonalnych. DM BH był wtedy liderem na GPW, więc konkurencja obawiała się, że jego wysoko wynagradzanych pracowników przyciągnął gigant światowego rynku maklerskiego. Gdy ostatecznie Stanisław Waczkowski z zespołem trafił do prywatnej Ipopemy, wielu odetchnęło z ulgą.
Oprócz Jacka Lewandowskiego, założyciela tego butiku inwestycyjnego, mało kto wierzył, że bez zaplecza banku będą oni w stanie pozyskać zaufanie i biznes od inwestorów instytucjonalnych. Ale wystarczył dosłownie miesiąc, aby udowodnić, jak słuszny był to transfer. W listopadzie 2006 r. Ipopema pośredniczyła w transakcjach wartych 2 mld zł i osiągnęła ponad 5-proc. udział w obrotach na GPW. W jednej chwili wyprzedziła walczących od lat o ten sam kawałek tortu DB Securities, KBC Securities i Erste Securities. W następnych miesiącach było coraz lepiej, a 2008 r. zamknęła 9,3-proc. udziałem w rynku. Mocna pozycja w tym segmencie dała brokerowi większą siłę przebicia w prowadzonej bankowości inwestycyjnej. W 2007 r. zorganizowała sześć ofert IPO i SPO wartych 0,8 mld złotych.
Władcy liczb
Ostatnie żenujące pomyłki Międzynarodowego Funduszu Walutowego dotyczące zadłużenia krajów naszego regionu czy strat sektora bankowego w Wielkiej Brytanii tylko dolały oliwy do ognia.
Niemoc i konflikty interesów, w jakie popadały instytucje finansowe wydające osądy gospodarcze oraz prognozy dla aktywów finansowych, stały się zatrważające. Liczba pomyłek i porażek przekroczyła punkt, w którym warto zapytać o sens wydawania prognoz i polegania na nich.
Dwa i pół roku temu byliśmy zasypywani optymistycznymi prognozami gospodarczymi oraz zaleceniami kupna akcji i funduszy inwestycyjnych. Wśród blisko 500 rekomendacji, wydanych przez kilkanaście krajowych biur maklerskich, ze świecą trzeba było szukać takich, których autorzy odradzali zakupy. Giełda wisiała już nad przepaścią, a w funduszach inwestycyjnych nikt nie miał odwagi powiedzieć publicznie, że czeka nas chociaż schłodzenie nastrojów.
Bankowe tsunami według szefa BZ WBK
To nieprawda, że polskie banki przechodzą przez kryzys bez większych perturbacji.
Tak można streścić ostatnie wypowiedzi Mateusza Morawieckiego, prezesa BZ WBK, o sytuacji sektora bankowego.
Szef jednego z największych banków spodziewa się, że po I kwartale 2009 r. wyniki banków będą „złe, być może nawet bardzo złe”, tymczasem konkurenci zapowiadają możliwy spadek zysków (m.in. Millennium, BPH, BRE Bank), ale dalecy są od snucia wizji katastrofy. Morawiecki zaś twierdzi: „Mamy do czynienia z gigantycznym spadkiem marży odsetkowej netto, czyli banki coraz mniej albo wcale nie zarabiają na kredytach. Powód – ściągają z rynku depozyty po nieprzytomnych cenach”. Szef giełdowego banku nie ma wątpliwości, że za pół roku o kredyty będzie jeszcze trudniej, bo pozycja kapitałowa banków będzie jeszcze słabsza.
Budowanie portfela
Odpowiedzialny inwestor powinien pamiętać, że jego zdywersyfikowany portfel ma być oparty na zróżnicowanych, w zależności od chęci ponoszenia ryzyka, produktach krótkoterminowych, długoterminowych lub instrumentach płynnych, a zyski zapewni tylko skuteczna i konsekwentna realizacja wcześniej opracowanej strategii dostosowanej do zmieniających się uwarunkowań rynku. Przedstawiamy więc kilka cennych wskazówek dotyczących budowy portfela inwestycyjnego i zarządzania nim.
Banalne jest stwierdzenie, że należy kupować fundusze akcji, gdy indeksy giełdy sięgają dna, a sprzedawać, kiedy są na szczycie. To piękna bajka, którą opowiadają wszyscy, ale po fakcie. W praktyce niewielu udaje się przewidzieć zachowanie rynku. Obecnie ekonomiści i analitycy zastanawiają się, kiedy rynek osiągnie dno i kiedy zacząć kupować.
Hossa wymusi zmianę podejścia do struktur
Inwestorzy, którzy decydują się na produkty strukturyzowane, cenią sobie przede wszystkim gwarancję zwrotu zainwestowanego kapitału. Taka gwarancja oczywiście kosztuje. Ile? Pokażmy to na przykładzie trzyletniej struktury opartej na WIG20.
Zachowując pełną gwarancję kapitału, możemy sobie zapewnić 35-proc. udział we wzroście tego indeksu. Zatem gdy WIG20 wzrośnie przez trzy lata o 100 proc., dostaniemy 35 procent. O ile w czasie załamania taki wynik jest więcej niż satysfakcjonujący, o tyle w chwili powrotu dobrej koniunktury – mało atrakcyjny. Zwłaszcza że obarczony dość ryzykownym założeniem wzrostu indeksu.
Jak można podrasować taki produkt, by był bardziej odpowiedni na czas giełdowych wzrostów? Najprostsza modyfikacja to obniżenie poziomu gwarancji kapitału. Zapewniając sobie gwarancję zwrotu na koniec 90 proc. wpłaconych środków, możemy zwiększyć udział we wzroście indeksu do 65 procent. W takiej sytuacji, jeśli WIG20 zyska 100 proc., zysk posiadacza struktury wyniesie 55 procent (65 proc. ponad gwarantowany kapitał, który wynosi 90 proc. wpłaty). Przy gwarancji 80-proc. jest to już 93 proc. udziału we wzroście, a więc po 100-procentowym skoku indeksu zainkasowalibyśmy 73 proc. zysku.
Kapitalista ze skazą
Po opuszczeniu fotela przewodniczącego Rezerwy Federalnej Alan Greenspan wrócił do wcześniej wykonywanego zajęcia ekonomicznego konsultanta.
Najbardziej znanym klientem Alana Greenspana jest zarządzająca 30 mld aktywów firma Paulson & Co. Gdy w styczniu 2008 r. zawarto kontrakt z Greenspan Associates, John Paulson uznał, że 18-letnie doświadczenie Alana Greenspana na stanowisku przewodniczącego Rezerwy Federalnej, zdobyte w trakcie wielu rynkowych cykli, daje mu unikalny ogląd sytuacji ekonomicznej. Dzięki niemu Greenspan jest w stanie pomóc teamowi Paulson & Co w podejmowaniu kluczowych decyzji. Nie wiemy, co dzieje się w czasie obrad komitetu inwestycyjnego Paulson & Co i czy aktywny jest na nich Greenspan, ale wyniki firmy, której doradza, są bardzo dobre.