Surowce Inwestorzy boją się spadku popytu, ropa zmierza ku 40 dolarom
Trwa przecena surowców. Ropa naftowa od lipcowego szczytu staniała już o ponad dwie trzecie i wczoraj w Londynie kosztowała już tylko 43,80 USD za baryłkę. Wyraźnie tanieją także metale.
Powodem tej drastycznej przeceny jest przeświadczenie inwestorów, że popyt na surowce będzie coraz niższy ze względu na hamowanie światowej gospodarki. – Obraz makrogospodarczy jest słaby. Nie ma żadnego powodu, dla którego ceny ropy miałyby nie zejść poniżej 40 USD za baryłkę w ciągu najbliższych sześciu miesięcy – uważa Stephen Schork, szef firmy analitycznej Schork Group.
Według prognoz Merrill Lynch, ropa może w 2009 r- stanieć nawet poniżej 25 USD, jeśli na świecie będzie recesja.
200 mld ożywi gospodarkę Unii Europejskej
Komisja Europejska przyjęła plan walki z recesją, który ma pobudzić wydatki konsumpcyjne oraz ochronić miejsca pracy.
Komisja Europejska ogłosiła w środę skoordynowany plan pobudzenia unijnej gospodarki. Przewidziano w nim rozwiązania, które w krótkim terminie mają wyciągnąć UE z recesji, a w długim – zapewnić jej stabilniejszy wzrost gospodarczy. Wartość pakietu oszacowano na 200 mld euro, czyli 1,5 proc. produktu krajowego brutto Wspólnoty.
– Nadzwyczajna sytuacja wymaga nadzwyczajnych działań – oświadczył przewodniczący KE Jose Manuel Barroso.
RPP jednak obniżyła stopy
Chociaż wielu ekonomistów radziło bankowi centralnemu, by szybko obciął stopy, mało kto wierzył, że tak się stanie.
Od dziś główna stopa NBP wynosi 5,75 proc. To pierwsza obniżka stóp w Polsce od dwóch i pól roku. Jeszcze w pierwszej połowie 2008 r. RPP dokonała czterech podwyżek stóp.
W ankiecie, jaką „Parkiet” przeprowadził wśród analityków rynkowych przed kilkoma tygodniami, tego, że Rada Polityki Pieniężnej obniży stopy procentowe już na listopadowym posiedzeniu, spodziewały się tylko dwa banki. Zdecydowana większość analityków twierdziła, że szybkie poluzowanie polityki pieniężnej miałoby sens. Wskazywano jednak, że RPP prawdopodobnie uzna, że jest jeszcze za wcześnie nacięcie stóp. Co przekonało radę do dokonania obniżki?
Dlaczego hamujemy?
Dane Głównego Urzędu Statystycznego na temat produkcji przemysłowej w październiku były nieprzyjemnym zaskoczeniem. Wzrost produkcji rok do roku o 0,2 proc. to wynik słaby i znacznie gorszy niż tzw. oczekiwania rynku.
Analitycy wśród przyczyn takiego stanu rzeczy widzą przede wszystkim pierwsze efekty kryzysu finansowego, a konkretniej wpływ spowolnienia gospodarek rozwiniętych krajów Unii Europejskiej, które są przecież naszymi głównymi partnerami handlowymi. Za spowolnienie w przemyśle miałby więc być odpowiedzialny eksport. Jednak czy tak rzeczywiście jest?
Osłabienie eksportu z pewnością ma jakiś wpływ na październikowe wyniki przemysłu, ale w mojej opinii wpływ ten nie jest decydujący. Żeby się o tym przekonać, trzeba przyjrzeć się wynikom, jakie w październiku zanotowały poszczególne działy przemysłu. Największy wzrost odnotowano w produkcji sprzętu i urządzeń radiowych, telewizyjnych i telekomunikacyjnych (ponad 40 proc.). Tak się składa, że dział ten charakteryzuje się największym udziałem eksportu w sprzedaży – w I półroczu udział ten wynosił ponad 80 proc.! Powinien on więc najbardziej ucierpieć, a nie notować największy przyrost sprzedaży.
Czy to dobrze, czy źle, że silne wsparcia są tak blisko?
Około 13 proc. dzieli amerykański S&P 500 od dołków internetowej bessy, stanowiących bardzo silne wsparcie. W początkach czwartkowej sesji było to zaledwie około 7 proc.
Przy obecnej zmienności notowań to bardzo niewiele. Czy z bliskością tak silnej bariery można wiązać nadzieję na odbicie, czy raczej obawiać się jej przełamania, prowadzącego do kolejnej fali ostrej wyprzedaży akcji?
Perspektywa inwestorów giełdowych w ostatnich dniach znów po raz kolejny zaczęła się zmieniać. Do tej pory zdominowana była przez czynniki związane z wydarzeniami w sektorze finansowym na świecie oraz sytuacją na rynku międzybankowym i ich wpływem na kondycję globalnej gospodarki.
Teraz interesuje ich, jak poważne będą kłopoty ekonomiczne i jak bardzo wpłyną one na kondycję spółek. Uwaga inwestorów w mniejszym stopniu skupiała się na obszarach, w których problemy zdążyły się już wcześniej ujawnić (branża finansowa i stery powiązane z rynkiem nieruchomości). Bardziej przywiązywali oni wagę do obszarów, gdzie trudności dopiero teraz zaczynają występować lub mogą ujawnić się i w najbliższym czasie (eksport i przychody amerykańskich spółek z zagranicznych rynków, prognozy wyników za ostatni kwartał i cały 2009 r., szczególnie dla branż, w których oczekiwano poprawy zysków).
Myślenie z wyprzedzeniem
Europa Centralna wydaje się oazą spokoju w porównaniu z krajami Europy Zachodniej.
Wszyscy fakt ten tłumaczą dość prosto, jako efekt śladowego zaangażowania banków, firm ubezpieczeniowych i funduszy inwestycyjnych w „toksyczne” aktywa. Kryzys, o ile ma dotknąć kraje naszego regionu, będzie związany z odpływem zagranicznego kapitału lub ze skutkami recesji gospodarczej naszych zachodnich partnerów handlowych.
Odpływ kapitału najlepiej widoczny jest na giełdach papierów wartościowych. Proces ten, chociaż dla wielu inwestorów bardzo bolesny, nie zakłóci jednak funkcjonowania lokalnych rynków finansowych. Bardziej dotkliwe skutki mogą spowodować zahamowanie inwestycji bezpośrednich i istotne zmiany w strukturze dopływu zagranicznych środków finansowych. Z tej perspektywy ważne jest pytanie, czy potencjalny odwrót inwestorów nastąpi en błock ze wszystkich krajów naszego regionu, czy będzie selektywny i dotknie tylko kilku państw.
Widzimy drzewa, nie widzimy lasu
Konsekwencje obecnego kryzysu są w tej chwili niemożliwe do oszacowania Światowa gospodarka poradzi sobie z tymi skutkami. Ale świat będzie już inny.
Od 6 października dostęp do funduszy Europejskiego Banku Centralnego w ramach „operacji dostrajających” (fine tuning operations) zyskało aż 1700 banków europejskich. Wcześniej było ich zaledwie 130. Na aukcjach (overnight auctions) wszystkie te banki mogły odtąd zasilać się na krótkie terminy w gotówkę. Następnym krokiem była zapowiedz EBC udostępniania bankom „nieograniczonych” środków po stałej stopie procentowej. Cel inflacyjny przegrał w końcu z groźbą niekontrolowanej destabilizacji systemu finansowego w strefie euro.
Dość to wszystko zaskakujące, bo europejski system bankowy wykazuje wciąż ogólną nad-płynność. I tak, na przykład, 2 października wartość jednodniowych depozytów overnight „zaparkowanych” w EBC przez banki komercyjne, przy stopie depozytowej 3,25 proc. (czyli poniżej inflacji), osiągnęła bezprecedensowe 102,8 mld euro. Dlaczego przy tak dużej ilości wolnego pieniądzu w systemie trzeba zagwarantować nieograniczony dostęp do gotówki ponad 10-krotnie większej niż dotąd liczbie banków i to po stałej stopie, czego banki centralne zwykle nie robią?
GPW – rynek czy spółka?
GPW powinna pozyskać strategicznego partnera, który dałby jej status rynku
ponadnarodowego, z misją do spełnienia w tej części Europy oraz środki do nabywania innych giełd. Częściowa prywatyzacja, polegająca na sprzedaży mniejszego pakietu akcji, nie załatwi żadnego z powyższych celów.
W Polsce pokutuje mit, że prywatyzacja Giełdy Papierów Wartościowych będzie równoznaczna z oddaniem przez polskie państwo rynku kapitałowego w prywatne ręce. A to nieprawda. Utożsamianie rynku kapitałowego z giełdą jest pewnym skrótem myślowym, który dzisiaj przynosi szereg negatywnych konsekwencji. Rynek kapitałowy to relacja między przedsiębiorcami potrzebującymi kapitału a inwestorami, dostarczycielami tegoż kapitału. Każda ze stron chce zrealizować swoje cele.
SKOK, hop, bęc!
Nadzór finansowy nie zgodził się na utworzenie przez SKOK-i własnego banku. Zrobił to w stylu, który można uznać za skandal
Komisja Nadzoru Finansowego podjęła decyzję o nieprzyznaniu licencji Bankowi Oszczędnościowo-Kredytowemu. Krajowa Spółdzielcza Kasa Oszczędnościowo-Kredytowa wraz z Towarzystwem Ubezpieczeń na Życie SKOK oraz Towarzystwem Ubezpieczeń Wzajemnych SKOK już ponad 3,5 roku temu, bo 21 grudnia 2004 roku, złożyła wniosek (wówczas do Komisji Nadzoru Bankowego) o wyrażenie zgody na utworzenie banku pod tą właśnie nazwą.
Towarzyszyło temu oficjalne (a jakże) tłumaczenie, że podstawowym celem jest „poprawa efektywności podmiotów systemu SKOK, między innymi poprzez szybszy przepływ środków pieniężnych, wynikający z dokonywania operacji rozliczeniowych w jednej instytucji poprzez wykorzystanie efektu synergii na poziomie systemu SKOK”.
Czy podatek liniowy jest sprawiedliwy?
Kością niezgody między zwolennikami podatku liniowego a jego przeciwnikami nie jest ani wymiar tego podatku, ani ewentualne korzyści płynące z jego wprowadzenia, lecz wyłącznie kwestia tzw. sprawiedliwości społecznej. Przeciwnicy liniowego są zdania, że podatek ten – w przeciwieństwie do obowiązującego podatku progresywnego – jest niesprawiedliwy.
Istnieją tylko dwa rodzaje podatku, który jest sprawiedliwy. Jeden to podatek pogłówny, a drugi, podatek dobrowolny. W pierwszym przypadku każdy podatnik płaci tyle samo, bo w takim samym stopniu korzysta z dóbr wspólnych. W drugim – płaci, ile chce. I to płaci z własnej woli.
O tym drugim podatku myśleli Ojcowie Założyciele, ustanawiając Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Podatek ten istniał w USA de facto aż do roku 1913, kiedy to lobby bankierów i demagogów spod znaku związków zawodowych i opieki socjalnej wymusiło na Kongresie XVI poprawkę do Konstytucji, a wraz z nią progresywny podatek dochodowy karzący tych, co pracują i starają się, a nagradzający nierobów i darmozjadów.