Czy to dobrze, czy źle, że silne wsparcia są tak blisko?
Około 13 proc. dzieli amerykański S&P 500 od dołków internetowej bessy, stanowiących bardzo silne wsparcie. W początkach czwartkowej sesji było to zaledwie około 7 proc.
Przy obecnej zmienności notowań to bardzo niewiele. Czy z bliskością tak silnej bariery można wiązać nadzieję na odbicie, czy raczej obawiać się jej przełamania, prowadzącego do kolejnej fali ostrej wyprzedaży akcji?
Perspektywa inwestorów giełdowych w ostatnich dniach znów po raz kolejny zaczęła się zmieniać. Do tej pory zdominowana była przez czynniki związane z wydarzeniami w sektorze finansowym na świecie oraz sytuacją na rynku międzybankowym i ich wpływem na kondycję globalnej gospodarki.
Teraz interesuje ich, jak poważne będą kłopoty ekonomiczne i jak bardzo wpłyną one na kondycję spółek. Uwaga inwestorów w mniejszym stopniu skupiała się na obszarach, w których problemy zdążyły się już wcześniej ujawnić (branża finansowa i stery powiązane z rynkiem nieruchomości). Bardziej przywiązywali oni wagę do obszarów, gdzie trudności dopiero teraz zaczynają występować lub mogą ujawnić się i w najbliższym czasie (eksport i przychody amerykańskich spółek z zagranicznych rynków, prognozy wyników za ostatni kwartał i cały 2009 r., szczególnie dla branż, w których oczekiwano poprawy zysków).
Wojna depozytowa nie jest skuteczna
W październiku Polacy wypłacali pieniądze z banków. Nie powstrzymały ich przed tym coraz wyżej oprocentowane oferty.
Wartość depozytów zgromadzonych w polskich bankach zmniejszyła się w październiku o ponad pół miliarda złotych – wynika z danych o podaży pieniądza. Według szacunków „Parkietu”, faktycznie ich wartość spadła o 4,5 mld zł, bowiem znaczna część środków jest denominowana w walutach obcych, wobec których złoty znacznie się osłabił. To największy spadek wartości depozytów od trzech lat. Okazuje się wiec, że wojna banków o pieniądze Polaków nie przynosi oczekiwanych skutków.
Jeszcze pół roku bessy
Krach na rynku ropy naftowej jest warunkiem koniecznym do zakończenia kryzysu w sektorze finansowym. Jego przyczyną jest odpływ kapitału z centrów gospodarczych na surowcowe peryferia.
Dopiero zdjęcie z krajów rozwiniętych rekordowo wysokiego „podatku surowcowego„ pozwoli ten krwotok zatamować
Rozpoczęte w połowie lipca, najsilniejsze od trzech miesięcy, odbicie cen akcji na krajowym rynku rozbudziło nieśmiałe nadzieje na zakończenie bessy. Z pochopnymi decyzjami o powrót na rynek akcji nie należy się jednak nadmiernie spieszyć.
Myślenie z wyprzedzeniem
Europa Centralna wydaje się oazą spokoju w porównaniu z krajami Europy Zachodniej.
Wszyscy fakt ten tłumaczą dość prosto, jako efekt śladowego zaangażowania banków, firm ubezpieczeniowych i funduszy inwestycyjnych w „toksyczne” aktywa. Kryzys, o ile ma dotknąć kraje naszego regionu, będzie związany z odpływem zagranicznego kapitału lub ze skutkami recesji gospodarczej naszych zachodnich partnerów handlowych.
Odpływ kapitału najlepiej widoczny jest na giełdach papierów wartościowych. Proces ten, chociaż dla wielu inwestorów bardzo bolesny, nie zakłóci jednak funkcjonowania lokalnych rynków finansowych. Bardziej dotkliwe skutki mogą spowodować zahamowanie inwestycji bezpośrednich i istotne zmiany w strukturze dopływu zagranicznych środków finansowych. Z tej perspektywy ważne jest pytanie, czy potencjalny odwrót inwestorów nastąpi en błock ze wszystkich krajów naszego regionu, czy będzie selektywny i dotknie tylko kilku państw.
Widzimy drzewa, nie widzimy lasu
Konsekwencje obecnego kryzysu są w tej chwili niemożliwe do oszacowania Światowa gospodarka poradzi sobie z tymi skutkami. Ale świat będzie już inny.
Od 6 października dostęp do funduszy Europejskiego Banku Centralnego w ramach „operacji dostrajających” (fine tuning operations) zyskało aż 1700 banków europejskich. Wcześniej było ich zaledwie 130. Na aukcjach (overnight auctions) wszystkie te banki mogły odtąd zasilać się na krótkie terminy w gotówkę. Następnym krokiem była zapowiedz EBC udostępniania bankom „nieograniczonych” środków po stałej stopie procentowej. Cel inflacyjny przegrał w końcu z groźbą niekontrolowanej destabilizacji systemu finansowego w strefie euro.
Dość to wszystko zaskakujące, bo europejski system bankowy wykazuje wciąż ogólną nad-płynność. I tak, na przykład, 2 października wartość jednodniowych depozytów overnight „zaparkowanych” w EBC przez banki komercyjne, przy stopie depozytowej 3,25 proc. (czyli poniżej inflacji), osiągnęła bezprecedensowe 102,8 mld euro. Dlaczego przy tak dużej ilości wolnego pieniądzu w systemie trzeba zagwarantować nieograniczony dostęp do gotówki ponad 10-krotnie większej niż dotąd liczbie banków i to po stałej stopie, czego banki centralne zwykle nie robią?
Rynki jak w Wielkim Kryzysie
Żaden z czynników, mogących zapowiadać poprawę koniunktury na światowych giełdach, które były skuteczne przez ostatnie kilkadziesiąt lat, obecnie nie ma znaczenia dla rozwoju wypadków.
To wzmacnia przekonanie, że giełdy i inne rynki finansowe zachowują się obecnie jak w czasach Wielkiego Kryzysu Gospodarczego, występującego raz na kilkadziesiąt lat, a nie tymczasowego przesilenia, które skończy się po jednym czy dwóch kwartałach, tak jak na przykład w trakcie poprzedniej recesji w Ameryce z początku XXI wieku. Przez ostatnich kilkanaście miesięcy rynki miały rację. Nie ma powodów, by im nie wierzyć teraz.
Historia upadku sreberek III RP
W zeszłym roku monety rosły w zastraszającym tempie. Kolejne monety znikały z półek NBP a ich ceny szybowały w górę w oszałamiającym tempie. Zysk był tak niesamowity że aż nie chciało się wierzyć gdyż zwrot z inwestycji często sięgał 100% w przeciągu miesiąca.
Zbiorowa histeria.
O monetach było głośno wszędzie: kolejne artykuły w Forbes, relacje w TV z kolejek przed emisjami, fora dyskusyjne dotyczące numizmatyki biły rekordy popularności. Wszędzie było czuć podniecenie i żądze zysku. Powstało tysiące 'firm krzaków’, które podpisując umowę z NBP mogły kupować monety poniżej ceny emisyjnej a następnie windować niebotyczne ceny na allegro.
Kulminacyjnym momentem całej tej karuzeli był styczeń i emisja Sokoła, emisja o rekordowym, nigdy wcześniej nie notowanym nakładzie 107 tyś (gwoli informacji maksymalny nakład w 2007 to 61 tyś ). Mimo takiego wielkiego nakładu na długo przed emisją Sokół sprzedawał się na Allegro po blisko 400zł!!! (cena emisyjna wynosiła 91zł). Chętnych było tak wielu, że w niektórych miastach Polski kolejki przed NBP ustawiały się już na dwa dni przed emisją!!!
Na monetach zarabiali wszyscy, NBP, firmy krzaki, spekulanci, inwestorzy, kolekcjonerzy, allegro…
Czarny poniedziałek?
Dzisiejsza sesja na światowych rynkach akcyjnych przyprawiła niejednego inwestora o palpitacje serca. Iście dantejskie sceny zapanowały od wschodu po zachód, największe światowe giełdy straciły ponad 5%.
Zaczęło sie na wschodzie gdzie w nocy zdrowo jebnęło HANG SENG -5.49%, SHANGHAI COMP -5.14%. Następnie w europie giełdy otworzyły się śrenio na -3% i po mizernym odbiciu zjechały w dół (DAX -7.16%, -6.83%, FTSE250 4.12%).
Recesja w USA
Ogólna przyczyna takiej przeceny jest oczywista – grozba recesji w stanach, jednak zaskakuje jej skala. Po fatalnym rozpoczęciu roku 2008, fatalnym zeszłym tygodniu mamy jeszcze gorszy poniedziałek. I to po tym jak w piątek prezydent USA ogłosił plan przeciwdziałaniu recesji w stanach – przecież to chyba dobrze że chcą pomóc gospodarce sie podnieść? Oczywiście, że dobrze, jednak inwestorzy jak słyszą obok siebie 2 magiczne słowa 'recesja’ i 'usa’ to z miejsca maja pełne gacie i uważają, że skoro trzeba czemuś zapobiegać to juz to na pewno nastąpi!
Otóż po pierwsze to nie prawda, że recesja musi nastąpić a po drugie już najwyższy czas aby USA nie było uważane za 'ślepą wyrocznie świetowego dobrobytu’.
Sytuacja w Polsce
Na rodzimym podwórku spadki dorównywały ogólnoświatowym (WIG20 -6.73%), oprócz zapatrzenia się na stany i dojżalsze rynki z pewnością powodem było także masowe wycofywanie się TFI, które przecież skądś muszą wziąść pieniądze dla Kowalskich, którzy widząć jak zamiast obiecanych 100% zysku dostali w prezencie na nowy rok -25% umażają swoje jednostki. Dodatkowo wizja podniesienia stóp procentowych przez RPP jak i przewidywanego spadku PKB do tylko nieco powyżej 5% w 2008 roku nie podniosi na duchu.
Widoki na przyszłość
Krótkoterminowo wydaje mi się, że nie powinno być źle (pod warunkiem ze jutro stany nie zamkną sie jakoś śtrasznie nisko), podejrzewam że w okolicach środa/piątek będziemy mogli liczyć na jakiś mocniejszy róch w górę (WIG20 okoloce 3100). W dłuższej perspektywie trudno prognozować, wszystko będzie zależeć do ogólnoświatowej atmosfery. W każdym razie kolejny tydzień zapowiada się jeszcze ciekawiej niż poprzedni.